22.04.2024
Fenomen zielonogórskich szóstek piłkarskich
Fenomen zielonogórskich szóstek piłkarskich

W mieście, w którym futbol nie jest pierwszym wyborem ani władz, ani kibiców, od 40 lat świetnie funkcjonują amatorskie rozgrywki piłkarskie. Śmiało można nazwać to fenomenem.

Wszystko zaczęło się na początku lat 80., kiedy futbol sześcioosobowy, rozgrywany na małych boiskach, dopiero raczkował. To z niego wywodził się tak popularny dziś futsal, rozgrywany w hali w pięcioosobowych składach. Zielonogórzanie zostali przy szóstkach, wychodząc z założenia, że po prostu więcej zawodników może sobie pograć.

W 1984 r. Waldemar Puchalski, do dziś (to też fenomen) prezes stowarzyszenia, zainteresował pomysłem zorganizowania amatorskiej ligi zarząd wojewódzki TKKF. Jego prezes Wacław Hansz pomógł i wiosną 1984 r. odbyła się pierwsza edycja. W pierwotnej wersji miała być tylko jednym turniejem, ale uparci ludzie na czele z W. Puchalskim i Bernardem Kotallą postanowili, że będzie to liga z awansami, spadkami, klasyfikacją strzelców, czyli wszystkimi atrybutami rozgrywek piłkarskich. I tak się stało.

Kilka lat później w Polsce zmienił się ustrój i organizatorzy zmuszeni byli wziąć sprawy we własne ręce. W 1992 r. powstało Zielonogórskie Towarzystwo Piłki Nożnej Pięcioosobowej. Nazwa oficjalna była podobna jak wydziału PZPN, który zajmował się coraz bardziej popularną „halówką”, ale w Zielonej Górze nadal grano w szóstkach.

Grać może każdy

Rozgrywki nabierały rozpędu. Walczono na asfaltowym boisku na „Kaczym Dole”, „Pod Hubą”, a w miarę rozrastania się lig i ludzi chcących sobie pograć, szukano innych boisk w mieście. W momencie największego rozrostu w pięciu ligach grały aż 93 zespoły. Fenomen szóstek polegał na tym, że na boisku mógł pojawić się każdy. Obok zawodników z przeszłością w czołowych ligach kraju grali ludzie, którzy nigdy nie postawili stopy na piłkarskiej murawie, a wcześniej kopali jedynie na podwórku. Zespoły zasilały się też piłkarzami występującymi w okolicznych ligach. Przekrój wiekowy był znakomity, bo w jednej drużynie można było spotkać 60-latków i młodzież ledwie 17-letnią (to dolna granica wieku, jaką może mieć szóstkowy zawodnik).

Wielką zmianą było oddanie w 2001 r. sztucznego oświetlonego obiektu na stadionie przy ul. Sulechowskiej. Dziś wszystkie mecze odbywają się na dwóch równoległych boiskach od poniedziałku do piątku. Wszystko może się odbywać dzięki wsparciu zielonogórskiego MOSiR-u, który za użytkowanie boisk pobiera symboliczną opłatę.

Dlaczego szóstki są fenomenem? Po pierwsze -z uwagi na ciągłe zainteresowanie i chętnych do uganiania się po boisku. A to w mieście, w którym na mecze trzecioligowej Lechii przychodzi w porywach po kilkaset osób, jest wielką niespodzianką. Po drugie - dzięki ludziom, którym cięgle chce się organizować rozgrywki, układać terminarze, prowadzić klasyfikacje, takim jak wspomniany już prezes Waldemar Puchalski, czy skarbnik i „człowiek orkiestra” ligi Andrzej Tutkowski. Jest też sprawnie prowadzona strona internetowa, a wyniki meczów pojawiają się chwilę po ostatnim gwizdku.

Szóstkowicze są wszędzie

Fenomen szóstek podsumował kiedyś jeden z zawodników:

  • Miałem stłuczkę i przyjechała pomoc drogowa - opowiadał. - A za kierownicą facet przeciwko któremu wczoraj grałem. Innego dnia mandat usiłował mi wlepić strażnik miejski, gość któremu niedawno założyłem „siatkę”. Poszedłem do urzędu skarbowego, a tam przyjął mnie facet, którego znam z boiska. Jestem w kościele, a mszę prowadzi ksiądz, z którym miałem ostre starcie w jednym z meczów. Szóstki są w Zielonej Górze wszędzie!

Nic dodać, nic ująć.

Dziś w pięciu ligach oraz lidze oldbojów 45 plus rywalizuje 58 drużyn. Tytułu mistrzowskiego broni zespół Eko Pol.